“Pan Aniołek, restaurator trzeciej kategorii z koncesją do wypicia w miejscu i na wynos. Człowiek leguralny z wyższem wykształceniem domowem.” Opis Konstantego Aniołka z “Cafe pod Minogą” idealnie pasuje do tutaj blogującego i jego internetowego dzieła. Bohaterowie powieści Wiecha cechowali się dużym dystansem do ciężkiej rzeczywistości i żyli dalej w swoim wesołym świecie. Takież będą co piątkowe zakonski zimne i goronce, idealne pod piątkowy wieczór lub do sobotniego soku z kiszonki. Uwaga: jeżeli nie pamiętasz, czy czytałeś wieczorem – ustaw powiadomienie w ajfonie na poranek. Żeby nic Cię nie ominęło w nadchodzącym tygodniu
Początek weekendu do ciężkich należy, więc ciekawostka będzie dosłownie popieprzona. Kalendarz wskazuje na Dzień Pikantnych Przypraw, dlatego zajmiemy się przyprawą najlepszą do flaków. Tak, tak, pieprzysz ile wlezie Pietrze flaki pieprzem. Skoro tak bardzo kochacie pieprz, zadziwcie gości pomysłowością i ostrym (nomen omen) przywiązaniem do staropolskiej tradycji. Oto przepis na salszę pieprzną:
Rozgrzej w rondlu masło, dorzuć plasterki marchwi i pietruszki, czosnek ubity, goździki i liść laurowy, do smaku dorzuć trochę bazylii i tymianku. Jak ten zestaw podsmażysz, dopełnij rondel szklanką czerwonego wina, wodą i mąką. Po ok 30 minutach gotowania przecedź przez sito, doprawiając odrobiną soli i pieprzu ile tylko masz ochotę. Podobno dobre do kiełbasy na gorąco, ale jeszcze nie miałem okazji sprawdzić. Przepis na ten sos pierwszy raz w Polsce drukiem pojawił się w “Kucharzu doskonałym” z 1783 r.
Najbliższa niedziela okazuje się być dniem dialogu z judaizmem. Pierwsze pytanie, nasuwające się na myśl przy tej okazji: jak w końcu jest ta Polska? Antysemicka czy otwarta na Żydów? Widzę taki obrazek: Polak i Żyd podają sobie ręce, uśmiechnięci rozmawiają w katedrze Narodzenia Najświętszej Maryi Panny w Sandomierzu. Dlaczego tam? W tej świątyni znajduje się obraz “Mord rytualny”, autorstwa XVIII – wiecznego malarza Karola de Prevot. Obraz nawiązuje do wydarzeń z 1698 r., gdy w jednej z kaplic w mieście znaleziono martwe dziecko. Pierwotnie uznano, że winna śmierci dziecka jest matka. Sąd biskupa krakowskiego nie zgadzał się z taką wykładnią i uznał że owszem – tylko, że sprzedała dziecko Żydom, by upuścili z niego krew. Zatrzymajmy się tutaj. Jeśli chcesz poznać dalszy ciąg historii, najlepiej wybierz się do Sandomierza i zobacz obraz na własne oczy. Dlaczego katolicy wierzyli, że Żydzi potrzebują chrześcijańskiej krwi? Jedni mówili, że do wyrobu macy. Inna teoria: Żydzi rodzili się ślepi i trzeba było przetrzeć im oczy krwią chrześcijańską, aby uzyskali wzrok. Opowieści straszne, dzisiaj można tylko się z nich śmiać. Dlatego moja wizja jest optymistyczna.
Kierując się chłopską logiką, najbardziej depresyjny dzień w roku najlepiej spędzić w najbardziej depresyjnym miejscu w Polsce. Zatem bezpieczniej wziąć wolne w najbliższy poniedziałek (po co narażać się na doła w pracy?) i ruszyć do Raczków Elbląskich. Nie będzie tajemnicą, jak powiem że są położone na południe od Elbląga. Obecnie trwają dyskusje naukowców, czy faktycznie jest to najniżej położone miejsce w Polsce. Raczki znajdują się 1,8 m poniżej poziomu morza. Jakim cudem? Od XVI stulecie Żuławy Wiślane były miejscem osiedlania się Olędrów. Skojarzenie z “Holendrem” jest jak najbardziej na miejscu. Byli to mennonici, którzy uciekali przed prześladowaniami religijnymi w Niderlandach. W nowym miejscu zamieszkania wprowadzali własne rozwiązania gospodarcze. Efekt depresji uzyskali dzięki melioracji i osuszaniu terenów dotychczas zalanych wodą.
Zanim Austria, Prusy czy Rosja jeszcze zaczęły na dobre istnieć, byli już tacy, co chcieli Polskę podzielić. Jagiełło jako król Polski musiał borykać się z liczną opozycją, wewnętrzną i zewnętrzną. Nie lubił go np. Zygmunt Luksemburski, król Czech i święty cesarz rzymski od 1433 r. Plany rozbicia Korony Polskiej miał już w 1392 r., potem uspokoił się po Grunwaldzie i dogadał z polskim władcą. Swoich niecnych zamiarów nie porzucił i w 1423 r. zainicjował w Bratysławie spotkanie, na którym ponownie rozprawiano o możliwościach zniszczenia Polski. Ostateczne jednak jeszcze tego samego roku odnowił sojusz z polskim królem. Dlaczego o tym wspominam? Na wymienionym zjeździe pojawili się dwaj książęta śląscy: Bolko IV i Bernard Niemodliński. Chcieli mieć udział w zyskach: ziemię sieradzką. Ponieważ 19 stycznia przypadają imieniny Bernarda, wszystkim składam serdeczne życzenia i absolutnie proszę nie robić z tego pięknego imienia synonimu zdrajcy. To były czasy, które czasem trudno zrozumieć.
Obcokrajowcy zapytani o typowo polskie potrawy zapewne wskażą dwie: pierogi i bigos. Akurat 20 stycznia wypada Dzień Bigosu, takie małe narodowe święto kulinarne. Jedną z jego wersji jest bigos hultajski, czyli wersja dla ubogich ( więcej kapusty, mniej mięsiwa). Jak pisał w 1860 r Cezary Biernacki, historyk z Kalisza, “Bigos hultajski, podobnie jak barszcz lub zrazy jest najulubieńszą potrawą kuchni polskiej”. Jest to także tytuł książki o dawnych facecjach i anegdotach polskich, zebranych przez Andrzeja Kempę. Aby godnie uczcić Dzień Bigosu, przedstawiam jedną z najuboższych, jaką znalazłem w książce.
“Pewien szlachcic na Mazowszu miał taką złośliwą żonę, że był istnym męczennikiem i życie zbrzydło mu na świecie. Razu jednego szlachta z owej wioski złowiła w jamę wilka, który im od lat ciężkie wyrządzał szkody. Zebrani nad wilczym dołem, a zemstą powodowani, radzili, jaką śmiercią ukarać biedne wilczysko. Wtem ozwie się ów szlachcic nieszczęśliwy: Na co go zbijać? Ożenić go, ożenić.”
Kolejne imieniny, tym razem 21 stycznia, przypadają Awitowi (wszystkiego najlepszego wszystkim Awitom, jeżeli w ogóle jacyś w Polsce mieszkają). W tym jubileuszowym dniu warto przypomnieć postać Awita Szuberta. W 1892 r. jako pierwszy sfotografował podziemne chodniki w kopalni w Wieliczce. Był zresztą znanym krakowskim fotografem i jednym z pionierów tej sztuki w Tatrach. Już w 1865 r. wykonał pierwsze zdjęcia Pienin. Nie miał wtedy małego urządzenia w kieszeni. W góry zabierał ze sobą duży aparat na statywie i ciężkie szklane klisze. Dodatkowo do miejsca stacjonowania musiał donieść atelier fotograficzne, w tym przenośną ciemnię. Dziś niedzielni turyści narzekają na brak MacDonalda pod Rysami.
Jak nazwać inaczej pierwszego przodownika? Przodownik przodownictwa pracy? Przodowy przodownik? Nie mniej pierwszym, który wezwał do współzawodnictwa pracy w zamordystycznej epoce stalinizmu w Polsce był Wincenty (wszystkiego najlepszego dla wszystkich Wincentych, abyście dalej szli do przodu!) Pstrowski. Miał pecha, bowiem nie nacieszył się długo swoją sławą. Zmarł niecały rok po rzuceniu wyzwania “Kto da więcej niż ja?” Dla komunistycznej propagandy jego śmierć była ciosem. Jakby tego było mało, prostego górnika dosięgła dekomunizacja. Pozostał po nim wierszyk: ” Wincenty Pstrowski, górnik ubogi, wyrobił normę, wyciągnął nogi”. Dobrze ilustruje podejście jego kolegów do niezdrowej idei współzawodnictwa pracy.
Smakowało? Kuchnię Konstantego Kociołka otwieramy za tydzień. Bawta się dobrze do tego czasu!